Nasi uczniowie zawsze wykazywali się kreatywnością, czego dowodem są ostatnie wystawy prac plastycznych. Teraz pora na mistrzów pióra. Rozpoczynamy publikację błyskotliwych felietonów uczniów naszej szkoły. Dzisiaj pierwszy felieton z cyklu "Felietony czasu pandemii", którego autorką jest Zuzanna Susek z kl. 2 ag. Zapraszamy do lektury.
"Wirusowe mutanty"
W roku 2020 niezidentyfikowane przez badaczy stado organizmów zaatakowalo i zajęło bezpowrotnie obszar serwisów internetowych na całym świecie. Wedle ustaleń zjawisko to wiąże się z coraz to gorszą sytuacją epidemiczną i nauczaniem zdalnym-pogromem uczniów lubiących odwiedzać placówki szkolne.
Podczas ostatniego półrocza u młodzieży, czyli istot prawie dorosłych, badacze wykryli nadzwyczajna zdolność do przeobrażania się w inne stworzenia.
Rzecz ta zastanawiająca jest nie tylko z punktu biologii, lecz ze skali zjawiska i nadprzyrodzonych zdolności, które to odkrywane kolejno przez epidemiczne zamknięcie zadziwiają rodziców, nauczycieli jak i samych badanych.
Izolacja, której poddana została wymierająca populacja zmotywowanych licealistów przywołuje pierwotne instynkty przetrwania. Objawiają się one dążeniem do zyskania cennej dla ciała tkanki tłuszczowej i pożeraniem wszystkiego, co się rusza oraz modlitwami o pobudzenie często nieaktywnej i trudnej do odbudowy kory mózgowej.
W tym przypadku nie pozostaje nic innego jak tylko przemiana gatunkowa rodem z filmów przyrodniczych.
W młodych organizmach, które przywykły do życia wśród stada zauważa się rosnącą niechęć do walki o wiedzę z innymi stworzeniami. Dzielą się one na grupy, reprezentując nikłą lub też nieokrzesaną chęć nauki.
Ot tak uczniowie szkół średnich z ciekawych świata istot przeobrażają się w leniwe poczwary przesiadujące w kokonach swojej niepewności.
Zdarzają się dni, gdy zmęczeni zasiedzeniem rozwijają skrzydła jak polny motyl, gdy to na zdalnych zajęciach wuefu wykonują wymachy w pokoju o wymiarach 2 na 2.
W poniedziałkowy ranek budzące się z zimowego snu niedźwiedzie w zaciągniętych piżamach człapią ku urządzeniom elektronicznym w celu meldunku na lekcji jak w przydrożnym motelu.
Będąc nieświadomymi konsekwencji swych czynów, zmąceni snem, uczniowie poświęcają mniej czasu na przygotowywanie do zajęć niż na zimową hibernację.
Licealiści, niczym węże prześlizgują się między cyfrowymi oknami teamsa, dążąc do szybkiej i skutecznej obrony przed odpowiedzią.
Wyłączając mikrofon w strachu o przetrwanie, zamieniają się w oposa pozorujacego własną śmierć. Leżąc tak na autostradzie własnego lenistwa, pozostawiają za sobą nieustannie trwającą ciszę .
Strudzone tym faktem pobudzone kofeiną wiewiórki, oczekując na orzechy w postaci ocen niczym karabin maszynowy recytują zadanie domowe.
Nic w tym zoologicznym kręgu nie ginie. Chyba że chodzi o zdalne lekcje matematyki.
Wtedy śmiertelność osobników niepokojąco wzrasta.
Bo czymże byłaby nauka bez ryzyka?